W ostatnim czasie mówiłam mężowi coś o szyciu. A szyłam 'za gnoja' w domu, mieszkając jeszcze z rodzicami. Odkąd moja odległość do maszyny zaczęła wynosić kilkaset metrów, to nigdy nie chciało mi się do niej chodzić.
Pewnego dnia, razem z mężem z pracy, przyszedł duuuuży karton a w nim mniejszy... a w nim... piękna nowa maszyna do szycia ;-) Jeszcze nie zrobiłam z niej wielkiego pożytku, bo nie było kiedy, ale chwila jest bliska...
Póki co arcydzieło mojego męża:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz